top of page

Made in China #2


Ląduję w niewielkiej miejscowości Guilin u podnóża gór południowo- wschodnich, do której wręcz nakazuje zajrzeć każdy przewodnik. 21 stopni C. Mgliście i bezwietrznie. Powietrze jest tak gęste, ze wręcz namacalne. Nawet nie jestem zdziwiona tym, ze pada. Średnie roczne opady w Guilin wynoszą 1775 mm (Oslo-760 mm, Warszawa- poniżej 500mm) Jest godzina druga w nocy. Już wiem, że subtropikalny klimat nie będzie korzystny dla zwolenniczki norweskich fiordów.

Orintalne przysmaki

Generalnie większość Chińczyków stołuje się na mieście, stąd każda , nawet najmniejsza uliczka ocieka knajpkami. Orientalne menu jest niezwykle urozmaicone - od ropuch, glizd, gryzoni, żywych skorpionów pieczonych na oczach klienta, po "przysmaki", które ciężko sklasyfikować.

Zdumiona jestem

pojemnikami uginającymi sie pod ciężarem smażonych, kaczych głów.

Do dnia dzisiejszego nie odkryłam zagadki : Jakie walory smakowe posiada kaczy dziób? Pomimo szczerych chęci, kulinarne poszukiwania zakończyłam w KFC.

Dolina rzeki Lijiang

Kolejny dzień, kolejna przygoda. Bladym Świtem przed 7 rano oddaję się modlitwie, aby pilot wycieczki zakończył nużący, przeszywający wnętrze autokaru monolog (oczywiście w języku chińskim).Pomimo niekończących sie porannych tortur , dolina rzeki Li (Lijiang) jest warta poświęcenia. Procesy krasowe wykreowały tu malowniczy krajobraz. Wybujałe formy skalne pokryte sa soczystą zielenią. Noszą one równie wysublimowane nazwy tj. Skała Dziewięciu Koni, Pagórek Młodego Uczonego czy Pięć Tygrysów Pożerających Owcę.

Krajobraz jest niezwykle urokliwy, łatwo popaść w błogostan. Po chwili koncentruje wzrok na rdzennymmieszkańcu dolin-bosym lecz odzianym w garnitur, płynącym na prowizorycznej bambusowej tratwie . Chuda dłonią sprawnie podpina sie do naszego statku. Przez okno oferuje ociekające woda owoce. Zaskoczona zaistniała sytuacja, z ciekawości wymieniam 20 juanów ( 12 zł)na siatkę mango.

Po kilkugodzinnym spływie udaje sie w znaczne chłodniejsze miejsce, w głąb okolicznych jaskiń. Jedni z podziwem przyglądają sie bajecznie oświetlonym wnętrzom, inni sa lekko poirytowani kakofonią barw, pochodzącą z licznych neonów oraz światłowodów.

Mur Chiński

Cały dzień planuje poświęcić na zwiedzenie Muru Chińskiego. Jest on w końcu jednym z 7 cudów świata wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a zarazem najdłuższym cmentarzem świata.

Mur jako zbiorcza całość systemów obronnych rozciąga sie na obszarze północno- wschodniej części Chin. Główny odcinek mierzy 2400km. Wg. najnowszych, dwuletnich pomiarów (technologią GPS wspomaganą podczerwienią), całkowita długość wynosi prawie 9 .000 km, 6260 km muru rzeczywistego, 360 km rowów oraz ok 2.000 km naturalnych barier-rzek i gór. Proces wznoszenia fortyfikacji kosztował życie setek tysięcy przymusowych robotników. Ciała zmarłych z wycieńczenia lub w wyniku brutalności straży, chowano w murze. 70 km od Pekinu, w miejscowości Badaling , na odrestaurowanym skrawku muru, nie znalazłam nawet kamienia, który zachowałby wartość historyczną. Pokonując wąskie schodki, najbardziej skupiona byłam na uniknięciu zderzenia z hordą turystów. Być może najlepszą opcją byłoby zakraść się na mur nocną porą, aby w pełni odczuć majestatyczność tego miejsca.

Zakazane Miasto Kolejną obleganą pozycją jest Zakazane Miasto. Dziennie przybywa tu ok 60.000 osób, w celu zwiedzenia 72 hektarowego obszaru ( dwukrotna wielkość Vigeland w Oslo).

Kompleks 980 budynków składa sie z ponad 9.000 pomieszczeń , zaprojektowanych na zasadach Feng shui. Filary o charakterystycznym czerwonym kolorze wykonano z unikatowego gatunku drzewa cedrowego Phoebe nanmu. Tysiące jego ton , pokonało dystans 2.000 km droga wodna z Syczuanu. Żółto złota barwa dachów zarezerwowana jest wyłącznie dla majestatu władzy cesarza. Wnętrze Pawilonu Najwyższej Harmonii wypełnia pozłacany tron cesarki, strzeżony przez smoki. Zegar słoneczny oraz miara na ziarno symbolizują powinność Syna Niebios - wyznaczanie pory siewu i żniw . Wytworny dach podtrzymują 72 czerwone filary. Być może jest to ignorancja z mojej strony ale mam stosunek ambiwalentny do tego obiektu. Oddaje pokłon w kierunku historii powstania lecz pod względami estetycznymi niczym mnie nie urzekł. Przewaga szarości na ogromnej przestrzeni nuży po kilkunastu minutach. Wynika to jedynie z faktu, iż nie jestem zwolenniczką architektury. Łono natury jest miejscem gdzie odnajduję się najdoskonalej.

Reklama:

Ostatnie wpisy
Archiwum
Szukaj według tagów
Śledź nas
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page